Witam poświątecznie!

W tym roku w grudniu, kiedy to większość kobiet biegała, kupowała, załatwiała, lepiła pierożki itd. ja szyłam dżinsowe fartuchy i nie byle jakie, a ful wypasione – spersonalizowane z kieszonkami, szelkami, karabinkami, paskami i z innymi bajerami.

Zaczęła się ta historia jak zwykle niespodziewanie: Kolega-Właściciel klimatycznej kawiarenki KuKu, która się znajduje na Starym Mieście w Krakowie zapytał czy nie zachciałabym mu pomóc w uszyciu specjalistycznych fartuszków dla Kelnerek. Miało to być ubranie ochronne, ale przy tym ładne, młodzieżowe i funkcjonalne.

Trochę zdziwiła go cena w specjalistycznych sklepach na wyroby tego typu – od 250 złotych wzwyż za jeden, oczywiście. Co??? Tyle za fartuszek – pomyślałam i z ciekawości postanowiłam zgłębić temat.

Po wstępnej analizie internetu i zrobieniu wywiadu środowiskowego (zaliczyłam kilka przytulnych krakowskich knajpeczek w celu szyciowo-szpiegowskim), ten temat tak mnie wciągnął, że postanowiłam sama uszyć fartuszki.

Załoga KuKu w uniformie i ja na dokładkę

Generalnie nie szyje na zamówienie, chyba że uznam, że projekt jest ambitny i mogę w nim krawiecko się wyżyć 🙂 To był właśnie taki przypadek.

Pewnie myślicie, co tam takiego skomplikowanego jest w szyciu fartuszków?! Ciach-ciach i gotowe. Tylko pozornie…

Więc po kolei:

Wykrój:

Narysowałam go sama „na oko”, jako wzór posłużył fartuch z Ikei, który kiedyś dostałam w prezencie. Znaczy się z pierwowzoru prawie nic nie pozostało, bo korygowałam podkrój pach na bardziej wycięty, długość, szerokość (dżins jest sztywny i materiału nie może być za dużo jak w przypadku bawełnianych fartuszków), zapięcia na modne teraz szelki, krzyżowane z tyłu, paski itd.

Żeby przećwiczyć formę i przede wszystkim wypróbować jak moja maszyna poradzi sobie z grubym dżinsem, uszyłam próbkę fartuszka. Okazała się ona trochę za duża na bardzo zgrabne Kelnerki KuKu. Od razu napiszę, że próbka też szybko znalazła chętnego 😉

Po przymiarkach, trochę zmniejszyłam wykrój i wprowadziłam drobne korekty na życzenia Dziewczyn, które miały ich używać

Poniżej dopracowany schemat moich fartuszków

Nie ma na nim górnej kieszonki, bo pierwotnie miało jej nie być, samo logo, naszyte w tym miejscu.

MATERIAŁY na 1 fartuch:

  • podstawowa tkanina (u mnie granatowy dżins) – z 1 metra wychodzą 2 fartuszki;
  • tkanina na wykończenia (u mnie brązowa alcantara – w dotyku przypomina zamsz, ale jest bardziej funkcjonalna i można prać). Kupiłam 0,5 m wystarczyła na 5 fartuszków i został mały kawałek. Tkaniny kupowałam w hurtowni Matex w Krakowie przy Matecznym;
  • 5 mosiężnych karabinków – 2 duże i 3 małe: 4 karabinki na szelki – z przodu 2 duże, z tyłu 2 małe i 1 karabinek na pasek z tyłu;
Duże karabinki na szelkach z przodu
Mniejsze karabinki z tyłu na szelkach
  • 3 mosiężnych regulatory pasków – 2 duże na szelki i 1 mniejszy na pasek zapięcia z tyłu – najlepiej widać je na zdjęciu poniżej;
  • 2 mosiężnych pół kółka – na zapięcie paska z tyłu i na zawieszkę na kieszonce na ściereczkę;
Regulowany paseczek z tyłu zapina się na mały karabinek
Do każdego fartuszka uszyłam też pasująca ściereczkę, która przypina się do mosiężnego pół kółka, który naszyłam na dolnej lewej kieszonce
  • 2 duże mosiężne oczka kaletnicze do nabijania – 12 mm – do zapięcia dużych karabinów z przodu;
  • 2 średnie mosiężne oczka kaletnicze do nabijania – 8 mm – do zapięcia mniejszych karabinków w tyłu;
  • 4 małe mosiężne oczka kaletnicze do nabijania – 6 mm – do dekoracji prawej dolnej kieszonki;
Kieszonka została wykończona nabijanymi oczkami

Nabijałam oczka młotkiem, fajna była przy tym zabawa 🙂

  • nici do dżinsu w pasującym kolorze;
  • igły do dżinsu;
  • tkanina na lamówki i ściereczkę – u mnie bawełna w kratkę – na 4 fartuszki poszło 1 m – z domowych zapasów.

Kratkowe wykończenia to właśnie to „coś ode mnie” – wszystkie brzegi po lewej stronie obszyłam samodzielnie zrobioną bawełnianą lamówką – przy chodzeniu widać lewą stronę fartucha i moim zdaniem nie może ona być byle jaka.

Lewa strona wykończona bawełnianą lamówka w kratkę

Z przodu na podkrojach pach lamówka delikatnie wystaję, taki artystyczny akcent.

I bawiąc się tymi lamówkami jakoś tak naturalnie urodził się pomysł uszycia pasujących ściereczek.

Ściereczka przypina się do pół kółka, o którym pisałam powyżej, na karabinek ze smyczy reklamowych

Ściereczka Kolegi Waldemara trochę w innym kolorze.

Po tym zestawieniu materiałów już rozumiecie skąd bierze się taka kosmiczna cena na tego typu fartuchy. Do tego doliczyć matryce na haft, kilka próbek, żeby dopracować wzór dla bardziej wymagających Klientów, poświęcony na to czas i jak nic wychodzi ponad 200 złotych.

Te wszystkie metalowe elementy (zestawienie x5) zbierałam po całym Krakowie. Niestety, to był akurat koniec roku i pasmanterii nie dowoziły nowy towar ze względu na zbliżając się inwentaryzację . Karabinki wykupiłam chyba wszystkie w Krakowie :-))) Najwięcej znalazłam w „Pentelce” na Starowiślnej, aczkolwiek jest tam dość drogo 🙁

„Próbny” fartuszek Val de Mara posiada jeszcze jedną dodatkową kieszonkę

Życzenie Klienta: „A gdzie kieszonka na papierosy?”

Jestem przeciwnikiem palenia, ale pasującą kieszonkę uszyłam.

I najważniejszy element fartuszków, który jednoznacznie personalizuje wyrób – LOGO

Trochę nad nim myślałam.

Po kilku dniach szukania gdzie w Krakowie mogę zrobić niedrogo haft z logo i jak to zgrać kolorystycznie z całością, mnie olśniło. A dlaczego nie wyciąć napis z alcantary i po prostu go nie naszyć?! Wiadomo, laserowe wycięcie logo albo komputerowy haft pewnie byłyby lepsze, ale czy nożyczkami i domową maszyną nie da się tego załatwić???

Wydrukowałam logo w odpowiednim rozmiarze, wycięłam go z papieru i odrysowałam na alcantarze. Oczywiście przed tym materiał podkleiłam flizeliną żeby go usztywnić, też łatwiej się rysuje po białej podstawie flizeliny.

Stąd też pomysł dołożyć górną kieszonkę – po prostu łatwiej się naszywa na coś małego.

Niestety, alcantary nie można fastrygować, bo zostają dziurki, więc przykładałam literki na dżins i rysowałam kredą ich kontury, żeby przy naszywaniu je kontrolować. W sumie dzięki flizelinie pod spodem za bardzo się nie przesuwały.

Szyłam na zwykłej maszynie „na żywca” bez klejenia i fastrygowania. Myślę, że nie jest źle jak na domowe sposoby. Mi się podoba 😉

Wypróbowałam kilka ściegów i stanęło na zwykłym prostym 3,5 mm

Najtrudniej naszywać literki okrągłe, ale też się da!

Kolejność szycia:

  • uszyłam sam fartuszek, brzegi wykończyłam wcześniej przygotowanymi lamówkami;
  • nabiłam oczka;
  • przygotowałam kieszonki – naszyłam aplikacje, zszyłam paseczki z alcantary z dżinsowymi, naszyłam metalowe elementy na kieszonkach;
  • naszyłam kieszonki na fartuch;
  • uszyłam szelki – moje mają całkowitą długość 80 cm (gotowe szelki po założeniu regulatorów paska ok. 60) i szerokość 4,4 cm na początku gdzie są większe karabiny i 2,5 cm na końcu gdzie karabinki są mniejsze;
  • uszyłam paseczek z tyłu;
  • uszyłam ściereczki.

Gotowe!

W sumie wyprodukowałam 5 fartuchów – 4 dla KuKu – z czerwonymi ściereczkami i 1 „próbny” dla Val de Mara.

I na koniec zdjęcie bardzo przytulnej kawiarenki KuKu z Krakowa. Tam też odbyła się sesja, efekty której tu widzicie. Dziękujemy za udostępnienie!

Podaje adres: Kraków, ul.Bożego Ciała 5 – tam znajdziecie najlepszą kawę na Starym Mieście w Krakowie i ogromny wybór przepysznych win https://www.facebook.com/kuku.cafewine/ i te wszystkie pyszności podają piękne młode Kelnerki w fartuszkach mojej produkcji. Gorąco polecam!