Zaniosło mnie wczoraj do Myślenic, powodem były występy córki na festiwalu tanecznej szkoły JDC. Relacje z cudownego przedstawienia, na którym aż 2 grupy taneczne występowały w produkowanych przeze mnie strojach  tanecznych napiszę później,   jak zdobędę zdjęcia. Jednak ten wpis poświęcę 1 Myślenickiemu zlotu  aut zabytkowych, na który trafiliśmy przypadkiem.sukienkapiora5

Na rynku w Myślenicach w niedziele 8 czerwca pozjeżdżały się zabytkowe auta. Pod hasłem „zabytkowe” były samochody bardzo różne, obok DODGE z 1917 stał też na przykład Volkswagen Golf z 1989, albo Limuzyny do ślubów z lat 90-tych.

Mnie najbardziej zachwycił ten samochód  i jego Właściciel:   blog1

Na autach za bardzo się nie znam, ale ten zabytkowy samochód był tak piękny, zadbany i tak wyróżniający się od tych, którymi na co dzień jeździmy, że nie mogłam przejść obojętna. Strój Pana Właściciela, który chciał dostosować się do epoki z której pochodzi jego skarb był przeuroczy – krótkie spodenki, kaszkiecik, gogle i miał nawet tweedową marynarkę w kratkę, krojem nawiązującej do męskich strojów codziennych z początków XX wieku, ale temperatura  powyżej 30 stopni Celsiusza wykluczała pozowanie w niej.

Tak wyglądało jego auto w środku.       stareauta4stareauta2

Co prawda, mam duże wątpliwości co do nawigacji ( na zdjęciu po prawej od kierownicy) 100 lat temu już była? 🙂

Będąc obok tego eksponatu,  moja wyobraźnia widziała obrazy z czasów międzywojennych: damy z białymi bawełnianymi parasolkami w długich rozwiewnych sukienkach, w kapeluszach i koronkowych rękawiczkach, trzymające na kolankach  koszyki pełne różnych pyszności, przygotowanych na piknik. Z lekko obawą spoglądają przez okno – nie za szybko jedziemy? Na liczniku pokazuje 30 kilometrów na godzinę! Ale przystojny kierowca w stroju jak u naszego współczesnego Właściciela szarmancko uspakaja: „Przecież jestem najlepszym kierowcą w Krakowie i okolicach, ze mną nie ma czego się bać!”…

Na pewno takie albo podobne sceny rozgrywały się na oczach tego auta. Jakby mogło przemówić do nas, dowiedzielibyśmy się dużo ciekawego, o wiele więcej, niż z podręczników historii.

Moja kiecka niestety nie  była z roku 1917, a z 2014. Materiał kupiłam przypadkowo, jak najczęściej u mnie bywa. Jak zobaczyłam te kolorowe pióra na tkaninie, moje serce zabiło mocniej, a rozum powiedział: „Wyluzuj, na pewno to tkanina droga od jakiś wielkich kreatorów – a jak będzie naturalna, kosztować będzie kupę kasę …” Ale już chyba pisałam, że jeśli chodzi o tkaniny, mój rozum najczęściej przygrywa z sercem 🙂 Materiał okazał się być 100% bawełną włoskiej firmy ICE Iceberg i nie kosztował bardzo dużo. Kupiłam go w czwartek, w piątek rozkroiłam, w sobotę uszyłam sukienkę a w niedziele już miałam wyjście premierowe.                   sukienkapiora01

Do takiego designerskiego wzoru, musiał być odpowiedni krój. Podparłam się wykrojem innego nie mniej  kolorowego brytyjskiego projektanta  Matthewa Williamsona – był on kilka lat dyrektorem kreatywnym włoskiego domu mody Emilio Pucci (wariackie figury geometryczne i wybuchy kolorów to ich znak rozpoznawczy).  Oto oryginał Pana Williamsona (burda 9/2012 mod.134).wykrój

original Oczywiście, trochę dopracowałam wykrój – na rękawach doszyłam mankiety z „piór”, z tyłu lekko zmniejszyłam dekolt i zrobiłam zamek rozdzielczy do samego dołu – sukienka zapina się z góry na dól, wielkość rozporka z tyłu zależy od tego, na ile nie dopnie się zamek i dość sporo zmniejszyłam sukienkę w biodrach, a brałam najmniejszy możliwy rozmiar 36. W rejonie talia-biodra wykrój jest stanowczo niedopracowany, albo ja mam tak nietypową sylwetkę.

A tu zdjęcie od tyłusukienkatyl1

Miałam duże wątpliwości jeśli chodzi o kieszenie z przodu. Córka mówi, że wyszły świetnie 🙂 mi przeszkadza, że trochę odstają, ale jak miała to być sukienka wybiegowa, to chyba ok. Dopasowanie wzoru piór też było nie łatwe zadanie – jak widzicie wykrój jest dość skomplikowany, pewnie dlatego szyłam sukienkę całe 2 dni, a nie kilka godzin 🙂 I duży minus – strasznie się gniecie, ale chciałam naturalne materiały, to mam ze wszystkimi ich konsekwencjami.

I jeszcze kilka zdjęć starych aut:

Pierwszy Jeep – pierwotnie to było auto wojskowe, ten z 1947 rokustareauta7

i mniejsze – po lewej mini morris, po prawej zabytkowy kabriolet chyba fiata  stareauta1