A dzisiaj coś z archiwalnych zapasów.

W swoim krawieckim życiu uszyłam tylko, albo aż 2 kreacje ślubne – dla siebie, ale była ona nietypowa i nie biała i dla Gosi, która w naszym towarzystwie jest nazywana Kuzynką. W tym poście  opiszę jej sukienkę, szytą latem 2001 roku.Negative1-07-06(1)

Musze powiedzieć, że było to dość duże wyzwanie dla mnie z wielu powodów, po pierwsze dlatego, że nigdy wcześniej ślubnych ubiorów nie szyłam, po drugie miałam jeszcze dość małe doświadczenie szyciowe  i po-trzecie ogromnie bałam się zawieść  zaufanie Koleżanki.  A że byłam wtedy w zaawansowanej ciąży i z powodów zdrowotnych musiałam siedzieć, a najlepiej leżeć (co mi marnie wychodziło) w domu  i koszmarnie to było nudne, z chęcią, ale też i z obawami podjęłam się tak odpowiedzialnego zadania.Negative3-16-28(1)

Kuzynka chciała sukienkę skromną, ale też ciekawą. Krój miał być współczesny, z nawiązaniem do tradycji, ale bez welonu, falbanek i stojących spódnic. Po przekartkowaniu moich, wtedy skromnych zapasów Burdy wybrałyśmy ten model – burda 12/99 mod.138

burda12-99 Sukienka składała się z 3 warstw – dopasowanej satynowej  halki z doszytą na dole szyfonową falbaną i osobnej koronkowej sukienki. Poszukiwania tkanin trochę trwały, największy problem był z białą koronką. Znalazłyśmy wymarzoną w Krakowie w sklepie z tkaninami ślubnymi, tym samym, w którym później kupowałam haftowaną koronkę na komunijną sukienkę Mai. Koronka była przecudna! Taka delikatna i skromna jak Gosia! Miała też pięknie wykończone brzegi.  glowne

Szyła się koronka dość przyjemnie, tylko trzeba było pilnować wzoru. Na rękawkach przy dekolcie wszyłam cienką gumkę, żeby górna sukienka lepiej się trzymała, ponieważ koronka lekko ślizgała po dolnej satynowej halce, co z reszta widać na zdjęciu powyżej.

Gorzej było z szyciem dolnej warstwy. Niestety, nie znalazłyśmy elastycznej satyny  i musiałam trochę się napracować, żeby była dopasowana, ale żeby też dało się w niej poruszać. Chyba się udało, w każdym bądź razie iść się dało, widziałam na własne oczy! Z szyfonem na dole halki problemów, na ile pamiętam, nie było, a ponieważ wszystkiego kupiłyśmy z zapasem został jego spory kawałek, z którego uszyłam długą szarfę. Bardzo mi się podobała – taki zastępca welonu, przepięknie się rozwiewała i całej kreacji dodawała  lekkości i ślubnej aury. Niestety, zdjęć z tylu z latającą szarfą nie mam, więc  musicie uzupełnić braki wyobraźnią 🙂

Kuzynka z kreacji była zadowolona, ja chyba też. W każdym bądź razie Panna Młoda wyglądała prześlicznie! Ale myślę, że to jednak zasługa delikatnej urody, świeżości młodości  i widocznego szczęścia.Negative4-24-23(1)

 A tak na marginesie, podziwiam odwagę Gosi, że zaufała mi uszycie takiej ważnej w życiu każdej kobiety kreacji! Czułam się wtedy i teraz bardzo wyróżniona krawiecko i towarzysko! Dziękuje!

Kuzi, bardzo dziękuje za udostępnienie zdjęć!