Dawno-dawno temu żyła sobie mała dziewczynka Maja, która kochała wszystkie zwierzęta. Uwielbiała też Maja oglądać baję, a jej ulubiona była „101 Dalmatyńczyków”. Bardzo pragnęła mieć takiego zaplamionego pieska. Niestety, to było niemożliwe, ponieważ w jej domu mieszkało już wystarczająco dużo pupili – pies Saba, kot Murzyn, żółw Zenek, rybki Rybencii i żabki- Ogródówki.  Więc Maja, jak tylko gdzieś zobaczyła coś przypominające dalmatyńczyków  –  bądź to książeczka, albo pluszak, albo  spineczka, prosiła rodziców żeby jej to kupić.  Oczywiście, nie zawsze dostawała to co  chciała, ale i tak jej pokój wyglądał jak dalmatyńczykowy raj.

Mama Mai była czarodziejką, i potrafiła tworzyć ubrania, posiadające niezwykłą moc. Znając takie zamiłowanie córki do dalmatyńczyków, wymyśliła zrobić jej niespodziankę. Na swoim latającym dywanie poleciała do Wróżki-Właścicielki złotej materiałowej Góry i w jej skarbach znalazła piękną tkaninę w ulubiony wzór swojej córki. Jak każda czarodziejka, Mama Mai posiadała księgi z  zaklęciami. W jednej z nich znalazła odpowiadającą wróżbę (burda 11/1999 model 143):

dalwburdzie

Kilka nocy Mama Mai robiła czary-mary i oto co jej wyszło:

pierwszydalm

Maja była zachwycona i już nie rozstawała się ze swoim nowym czarodziejskim komplecikiem. Używała go bardzo długo, nawet wtedy, kiedy czapka-niezmarznięte-uszy zrobiła się za ciasna. Wszystkie spotkane dalmatyńczyki brały Maję za swoją i na przywitanie mówiły jej: „Hau!”, im zwykłe odpowiadał piesek z torebki.

majkadal1z data

 Maja dorosła i została poważną i mądrą Panną i zapomniała o tym, że kiedyś była  Dalmatyńczykiem.  Ale mama Mai, jak to normalna czarodziejka, miała zwyczaj chować niezwykłe rzeczy do starej drewnianej skrzynki. I kiedy inna mała dziewczynka Marysia skończyła 3 latka i polubiła bajkę 101 Dalmatyńczyków, dostała w prezencie komplecik Mai. marysiadalmatyn2

Marysia mieszka w innym królestwie i w innych czasach,  ubranka też już nie pierwszej nowości,   ale kiedy przechodzi ulicą, nie ma osoby, która by na jej widok nie obejrzała się i nie powiedziała : „Ach”, albo „Jakie cudo!”, albo ” Ale słodki dalmatyńczyk!” Wiec, chyba zaklęcia Mamy Mai jeszcze nie straciły swojej mocy, z czego ona bardzo się cieszy i ćwiczy wróżby dalej – przecież nigdy nie wiadomo co trzeba będzie jeszcze wyczarować!