Pod każdym względem to był dziwny rok. Dużo się wydarzyło zarówno na świecie jak i w moim życiu. Nic już nie będzie takie same jak przed 2020. Wiele rzeczy się zmieniło, ale jedno pozostało niezmienne – MOJA PASJA!

Tak samo, jak 30 lat temu, każdy projekt dla mnie to wyzwanie i droga w nieznane. Każda, nawet drobna uszyta rzecz cieszy, daje ogromną satysfakcje, poczucie że cos mogę zmienić i ulepszyć, że mam na coś wpływ. W trudnych chwilach ubiegłego roku, myśli i praca nad nowymi projektami dawały mi siły, sens i nadzieje i oczywiście nowe ciuszki …

U mnie w pracowni w ubiegłym roku królowały przede wszystkim maseczki i spodnie.

Maseczki szyli wszyscy kto potrafił jako-tako obsługiwać maszynę. Szyłam i ja – sobie, rodzinie, do szpitala … Zresztą nadal szyję, teraz najwięcej dla Młodego bo cały czas je gubi.

Drugi najważniejszy wyrób w zeszłym roku dla mnie były spodnie, gdyż od lutego do lipca ja większość czasu spędzałam w domu albo szpitalu. Jakoś w seksownych sukienkach i dżinsach było mi nie zbyt komfortowo, więc całe moje krawieckie siły były skierowane na produkcji wygodnych i ładnych (a jak!) spodni.

Bardzo długo szukałam wykrój idealny na spodnie. Nie zliczę ilość zepsutych projektów. Zawszę coś było z nimi nie tak. Aż zagłębiłam się w temat konstrukcji i odkryłam, że wykrój spodni to dość trudna sprawa, bo trzeba uwzględnić bardzo dużo specyficznych wymiarów sylwetki – u mnie decydującą kwestią okazały się być wysokość kroku – czyli mam dość wysoko talię, duża różnica pomiędzy wymiarem talii i bioder (30 cm) i wystające pośladki. Standardowe Burdowe spodnie to zdecydowanie nie moja bajka 🙁 Znaczy się teraz już wiem jak je korygować, żeby dobrze leżały, ale ilość poprawek zwykle jest tak duża, że uznałam że poszukam dla siebie innych „gotowców”.

I tak to metodą prób i błędów trafiłam na gazetkę z wykrojami Szycie 1/2018

Sorry, jest trochę potargana. Widać że używam 🙂

Jest tam dość dużo wykrojów na przeróżne spodnie i mam zamiar wszystkie je uszyć!

Dlatego zresztą kupiłam tą gazetkę.

Jako pierwsze uszyłam z niej te kwiatowe spodnie – model 22

Sorry że stoję do Was tyłem, ale chciałam właśnie pokazać jak dobrze leży ten model na moim niestandardowym tyłku. A przy tym nie robiłam żadnych korekt w wykroju!

Cały wpis i więcej zdjęć znajdziecie tu

Przy kolejnej okazji wypróbowałam model 20, szyjąc go z haftowanego dżinsu.

Moja wersja

Wersja Szycia 1/2018

Co prawda w pierwszej próbie odpuściłam sobie wszystkie kieszenie. Zawsze mi odstawały i denerwowały.

Tak wygląda wykrój

Swoje dżinsowe spodnie pokochałam! A szczególnie, że taki krój jest teraz bardzo trendy!

Więc, myśląc na początku roku o przymusowym odnawianiu swojej garderoby, uznałam, że nie będę kombinować z wykrojami spodni, skoro już mam wystarczającą dobry, natomiast poszaleje z tkaninami 🙂

Wybrałam ze swoich zapasów materiały i zaczęłam produkcję. W sumie z tego wykroju uszyłam 6 par spodni, ale myślę ze to jeszcze nie koniec.

Z czystym sumieniem mogę polecić ten wykrój osobom, które mają taki typ figury jak ja.

Najpierw uszyłam te zielone. Urzekł mi kolor tkaniny. Skąd ją mam i co to za skład nie wiem – leżała sobie na półce w pracowni i wołała do mnie: Uszyj mnie!

Kolejne były jakże niepraktyczne, ale cudowne białe bawełniane spodnie. Może i brudzą się szybko, ale do wszystkiego pasują, nawet do naszego kota Fiodora 🙂

W międzyczasie ciachnęłam jeszcze kilka dresików z ogromnymi kieszeniami i wysokim stanem. I o cud! Talię mam dokładnie w miejscu mojej talii.

A do pojemnych kieszeni mogę do woli ładować klocki Lego, które walają się po całym domu w czasie kolejnych lockdownów.

Spodni dresowych uszyłam oczywiście więcej – 3 pary, ale te są moje ulubione!

I do tego jako jedyne dresowe doczekały się pięknej jesiennej sesji nad Wartą, efekty której tu widzicie.

Oczywiście, skoro już szyłam spodnie to wypadało doszyć do nich bluzy i bluzeczki. Bluzeczki opisze innym razem, tu wspomnę o welurowej patchworkowej bluzie ze zdjęcia

Powstała ona z resztek bawełnianego weluru po spodniach i pozostałości po innych projektach. Och jak ja lubię szyć resztkowe ciuszki!

Wiosną, szyjąc tą kurtkę podjęłam decyzje, że jednym z głównych kierunków mojego krawieckiego rozwoju będzie szycie świadome w nurcie szerokorozumianego zerowaste, czyli tak, żeby maksymalnie wykorzystywać materiały, resztki i inne surowce, które już mam.

Oprócz tego, że jest to ekologiczne, przy odrobinie wiedzy i cierpliwości wychodzą niepowtarzalne i bardzo kolorowe ubrania. Czyli wszystko co lubię najbardziej!

Umiejętność łączenia kolorów, faktur i kształtów jest też bardzo ciekawym i ogromnym tematem, który mnie ostatnio bardzo kręci i motywuje do douczania się. Mam w głowie milion pomysłów na kolejny szalone ciuszki! Żeby tylko mieć czas i siły na ich realizacje.

Jeśli chodzi o wykrój, to bluza jest uszyta na podstawie mojej modyfikacji podstawowego wykroju reglanowej bluzy. Pomysł był taki, żeby zrobić ją bardzo oversize, żeby nie krępowała ruchów i pozwalała na bardzo swobodne poruszanie wszystkimi częściami ciała.

Chyba się udało, jak widać za zdjęciach 🙂

Rok 2020 się zakończył, ale zmiany które on wprowadził w naszych głowach i garderobie pozostaną raczej na długo. Ja wybieram teraz przede wszystkim wygodę i indywidualność, które mniej szkodzą środowisku. A umiejętność samodzielnego tworzenia ubrań bardzo mi w tym pomaga!

We wpisie wykorzystane zdjęcia autorstwa:

Męża Bogusława Szymańskiego – jesienna sesja nad Wartą w „Starej Wsi” jest boska!

Mojej serdecznej Przyjaciółki Agnieszki Grzybowskiej – letnia sesja na Bocheńskim dworcu w „złotą godzinę” została uznana przez moich obserwujących za „jak z modowej gazety”. Dziękuje Aga!